Komentarze: 2
O, mam bloga ;) Heh, zapomnialam o nim prawie ;) :P A w ogole, to jak na blondynke przystalo - zastanawialam sie dzisiaj, dlaczego nie mam notek na blogu ;) Az w koncu mnie olsnilo - mamy nowy miesiac! Ha, jaka ja genialna! ;) Heh...
Hm, chcialam niby napisac, jak bylo u kuzynki, ale w sumie nie warto, bo caly czas bylo tak samo - dzieci mnie meczyly, gryzly, bily, itp :P A jakby sie ktos pytal, to dzieci maja trzy i szesc lat :P ;) I w ogole nudno bylo...
A w Zarach jest jeszcze nudniej... Masakra... Dzisiaj dyzur mialam w szkole... Wkurwiali mnie wszyscy... Szczegolnie dzieci z pierwsezj klasy, ktore nie wiedza, gdzie jest szatnia... I sekretarka mnie denerwowala... Tym swoim "Dyzurna! Ble ble ble..." Mere. Double merde... Szanowna Pani Sasiadka (czyt. Pani Dyrektor) tez mnie denerwowala... Bo o ile "dyzurna' sekretarki mozna bylo odczytac dwuznacznie (ja, albo Marta), to Szanowna Pani Sasiadka za kazdym razem, kiedy wolala "dyzurna!" po chwili dodoawala "Dorota, chodz tutaj" :P (Asiu, jezeli to czytasz, to prosze, nie powtarzaj, ani nie pokazuj swojej Mamie ;P)... Kto jeszcze mnie denerwowal? Oj.... Duzo ludzi... :P Przede wszystkim Ci, ktorzy (nie mam pojecia dlaczego...) zawziecie usilowali przejsc glownym wejsciem... Nauczyciele, z ktorych kazdy powtarzal, ze mamy nikogo (z uczniow :P) nie wpuszczac... Ehs... Ale i tak nic nie przebije Ajki, ktorego sam widok mnie irytuje... :/ No i jeszcze brawa dla Szanownej Pani Od Angielskiego za zadanie nam trzech cwiczen + nauczenia sie jakies (...) tabelki na pamiec... :/
Ale jednak (teraz mi sie przypomnialo :P) Szanownej Pani Sasiadce naleza sie podziekowania za zainteresowanie samopoczuciem dyzurnych ;) Dokladniej - Szanowna Pani Sasiadka prawie za kazdym razem, gdy nas widziala, pytala: "A nie jestescie przypadkiem glodne?" albo "A nie nudzi sie wam?" ;) (Asiu, tego tez nie powtarzaj swojej Mamie :P)
A co do nudzenia sie, to musze przyznac, ze byl taki moment, ze mi sie niesamowicie nudzilo... ;) Siedzialam wtedy i za kazdym razem, jak przechodzil ktos z dyrekcji, albo z nauczycieli informowalam ich, ze "my chcemy cos robic..." ;) Ale Marta mnie zbytnio nie popierala, a nikt nie mial dla nas zadnego "bojowego zadania", wiec zajelysmy sie gra w karty :P ;) A pozniej Marta mi z nich wrozyla... A pozniej ja jej... ;) A pozniej poszlysmy do domu :P
Ok, ok, wiem, ze nikomy nie chce sie tego czytac, wiec nic wiecej nie pisze :P
Nara.
Kocham...