Taaaa... W sumie, to w Zg bylo fajnie.... :/ W sumie... Coz, juz nie jestem w takim nastroju, aby opisac to wszystko jednym zdaniem (pozytywnym) tak jak wczoraj Ewie... :/ W sumie, to nawet mi sie nie chce wspominac tego dziwnego wyjazdu... Hm.... Moze ja rzeczywiscie powinnam zyc w pewnej grupie znajomych, aby miec dobry humor? Bo jak inaczej mozna wytlumaczyc to, ze bedac z przyjaciolmi mam taka schize, ze czasami mam wrazenie, ze sie zbakalam, a jak tylko wroce do domu, posiedze chwile przed kompem, pogadam z Nim/Ewa/Nicol/Rafalem/Jedzolem, albo jakims przypalem, ktorego zazwyczaj nawet nie znam, yo po chwili jestem tak wkurzona, albo tak zdolowana, ze szkoda slow.... :/ Bezsensu... Ehss... Troche przydlugawy mi ten wstep wyszedl... Ale co tam - i takt nikt, poza Jusha, Ewa, Marta i czasami Rafalem tego nie czyta, wiec moge sie rozpisywac - co za roznica, czy komus innemu bedzie sie chcialo czytac, czy nie? Jego problem....
Ale ok, znowu odbiegam od tematu... Chcialam opisac to, co dzialo sie w Zielonej. Nie wiem, czy rzeczywiscie jest to godne uwagi, ale trudno.... :/
W sumie, to na poczatu nic ciekawego sie nie dzialo... 3h wsiadala pierwsza do autobusu, wiec pogodzilam sie z mysla, iz nie bedzie, gdzie usiasc... I w sumie moglabym stac, gdyby nie Nasza Wspaniala Wychowawczyni, ktora 'wspanialomyslnie' znalazla nam miejsce.... za Anetka.... :/ Suuuuuuper..... Nie dosc, ze ona costam bredzila o UFO, itp., to jeszcze barankki z tylu mnie irytowaly. Nie tylko mnie. Marta wymyslila, ze zawsze mozna sie powiesic na 'tym czyms do trzymania'.... Taaaa... Szkoda, ze nie mialysmy zadnego sznurka... :/
Naszczescie po jakiejs godzinie dojechalismy... Zwiedzalismy jakies wystawy piastow i jakiegos dziwnego lasu.... Zieeeeew - bardzo pasjonujace byly...... Wzielam sobie szyszke nawet. 'Dla kazdego, kto nie smieci w lesie' - nooooo powiedzmy, ze nie smiece.... :p I ciesze sie, ze wzielam ja wczesniej, bo pozniej do nich napluli.... Ehsss... Zalosne. Pozniej jeszcze costam zwiedzalismy - szczerze mowiac, to nawet nie wiem co :p
A pozniej - nareszcie - mielismy czas wolny.... Aska z Kamila poszly na pizze, a ja z Marta wloczylysmy sie po miescie szukajac jakiegos 'fast fooda'... Znalazlysmy. Niestety. Padniete zapiekanki.... Bleeeh.... :/ Juz na sama mysl o nich robi mi sie niedobrze :p Po zjedzeniu tego 'czegos' poszlysmy do pizzerni zobaczyc, czy Aska i Kamila juz zjadly. Poczekalysmy na nie chwile i poszlysmy sobie polazic.... Oczywiscie spotkalysmy Tych, Ktorych Spotkac Nie Chcialysmy....
W sumie, to najlepsza w tym wyjezdzie byla droga powrotna. Tym razem nasza klasa wsiadala pierwsza ;D Udalo nam sie nawet zajac siedzenie z tylu ;D Niestety - znow obok Anetki.... Ale coz, przynajmniej nam humor poprawila.... I byloby calkiem milo, gdyby nie latajace grzyby.... Ale coz... Nie mozna miec wszystkiego :p
I wiecie co? Nawet wyciagnelam moral z tej pseudo wycieczki - moja klasa jednak nie jest powalona totalnie :p Wczoraj mialam przyklad, ze sa gorsze :p Ale sie dobrali......... :p Juz wiem, czemu Zuczek nie chcial brac innych klas - byly zbyt normalne...