Archiwum lipiec 2004, strona 1


lip 14 2004 O kuuurde ;)
Komentarze: 1

O ja... ;)  Dziesiaj znowu schize mialam... ;D 

 

Oczywiscie dzien zaczelam od wyjazdo do Zasiek... Bleee :P  Ale mimo wszystko, humor mialam dobry, bo... bo tak :P :) 

 

Pozniej, zaraz po powrocie przebralam sie i polecialam na dwora ;)  Humorek mialam na tyle dobry, ze nawet odpowiadalam dzieciom na ich 'czesc'  :)  A to mi raczej rzadko zdarza :P  A pozniej z Marta znowu takiego dziwnego kopa mialysmy (hm, czyli to jednak nie jest zalezne od przesiadywania na parapecie w mojej klatce schodowej :P). Poszlysmy na miasto, oczywiscie kupilysmy sobie frytki i jaroszke (ja fryty, Marta jaroche). Nastepnie poszlysmy na te dziwne mury, co zrobili po to, zeby tam sobie niby spacerowac :P :)  Po drodze mijalysmy bardzo ciekawy sklem, o nazwie 'Lumpex' ;P  Marta zapomniala, ze na ulicy sa ludzie i sie wydarla na cale miasto:

- Chodz przez 'LUMPEX'!!!!!!!!!!

No to ja udajac, ze jej nie znam przeszlam na druga strone ulicy :P  Ale ona tez przeszla... Nom, ale spox, dotarlysmy w koncu na te mury, wchodzimy na plac, na ktorym sie znajduja, a Marta znowu sie drze:

- SMIETNIKI!!!!!!!!

O kuuurde... ;)  Ok, ja rozumiem, ze sie zdziwila, ze stoja tam laweczki i smietniki, bo ja tez ich wczesniej nie widzialam, ale mogla to wyrazic jakos dyskretniej :P :)  Oczywiscie jej blyskotliwe odkrycie uslyszal jakis koles, no to ja wbieglam po schodkach na mury (nie bylo to latwe, bo mialam sandalki :P). Nicol wleciala za mna... :P  Pozniej czytalysmy sobie wierszyki... Np.:

"Nie ma to, jak w letniej porze,

mozna wysrac sie na dworze.

Lekki wietrzyk w dupe dmucha,

a po jajach chodzi mucha!"

 

Zalosne. :P  No ale coz, cieszmy sie - poetow mamy w Zarach :P ;)  Szkoda, ze nie mialam markera przy sobie... Chociaz, tam i tak juz nie ma miejsca :P  Ale na wszelki wypadek, bede teraz nosic przy sobie markera. :)

 

Ale ok, nie bede przynudzac. Trzymajcie sie ludki ;) Koffuniam Was. I Ciebie tez :* ;)

pacyfka16 : :
lip 13 2004 Schiza ;)
Komentarze: 1

Hehe, ale mam schiiiize ;D  Bylam przed chwila z Martusia na dworku, przeszla mi juz zlosc na moja siostre... I w ogole jest git ;)  Z Nicol najpierw omawialysmy pewna 'bardzo wazna' sprawe... Chociaz nie, najpierw snulysmy sie bez sensu po dworze ;)  Widzialysmy Ajke, bleeeee :P  Pozniej zaczal 'padac' deszcz, wiec poszlysmy do mnie na klatke ;)  Ja nie wiem, co sie komus tam wylalo (hehe), ale niezlego kopa po tym dostalysmy ;D Pozniej poszlam Martusie odprowadzic, po drodze spotkalysmy jakiegos takiego dziwnego psa, a mi cos odbilo i go chcialam wystraszyc i zrobilam 'buuuu' ;)  A Marta zaczela wolac tego psa (cos w stylu 'przyjacielu, chodz tutaj' ;D) Hehe, naszczescie na ulicy nikogo nie bylo ;D (nawet nie wiecie, jak sie z tego powodu ciesze) ;D

 

Hehe, pozdro, koffuniam Was, a w szczegolnosci Ciebie (mam nadzieje, ze ten ludzik, do ktorego kieruje te slowa domysli sie, ze to do niego ;P) :*

 

PS. Qrde, zapomnialam, co chcialam napisac... ;)

pacyfka16 : :
lip 10 2004 Umieram :P
Komentarze: 2

Boze... Padne zaraz... :/  Nic mi sie juz nie chce... Nom, chyba, ze pomarudzic troszke :P

 

Ehs, bylam dzisiaj w Zasiekach (taka dziura, dechami zabita..). Moi starsi stwierdzili, ze przydaloby sie troche domem tam zajac... Ehs... Oczywiscie ja musialam obiad zrobic dla rodzinki... Ok, spoko, co tam zrobic obiad... Ale jednak TAM obiad zrobic, to jest wysilek... Po pierwsze, nie ma tam cieplej wody... Po drugie, zanim uzyje sie jakiego naczynia trzeba je 10 razy umyc... Po trzecie, ehs, tam  w ogolewszystko jest zrypane :P 

 

Ale ok, zrobilam ten dziwny obiad (sama juz nie wiem, jakim cudem :P)... Pozniej oczywiscie po obiedzie trzeba bylo posprzatc... Przypominam, ze nie ma tam cieplej wody, a wiec naczynia trzeba myc w misce... Ale spoko, ujdzie... Juz sie nawet nie  przejmuje tym, ze potuklam jakas (...) szklanke (sama wypadla z suszarki :P)... Nie przejmuje sie tez zbytnio tym, ze przy zbieraniu jej z podlogi rozcielam sobie palca.... :/ Ehs...

 

A najgorsze jest to, ze jade tam jeszcze raz w poniedzialek... ;(

 

No comment.

pacyfka16 : :
lip 05 2004 Moje imie... :P
Komentarze: 1

DOROTA. Jest to imię pochodzenia greckiego. Charakter kobiety o tym imieniu jest nierówny, wybuchowy, skłonny do zajmowania stanowiska wręcz skrajnego. Lubi bardzo przeżywać różnego rodzaju wstrząsy psychiczne. Posiada umysł badawczy, toteż zdolna jest do opanowania nauk ścisłych oraz humanistycznych. W zasadzie jest kobietą wszechstronną. Lubi zmiany w życiu, kocha przyjaciół, wiele podróżuje i łatwo przystosowuje się do nowych warunków. Żoną bywa płochą, matką nietypową. Nie jest dobrym partnerem w rodzinie.

 

Hehe, czy to prawda? Hm, nie wiem ;)  Sami ocencie ;D

pacyfka16 : :
lip 01 2004 Qrwa, lipiec...
Komentarze: 2

No i lipiec mamy... :/  Powinnam sie cieszyc, skakac z radosci i w ogole, wiem, wiem... :/  Ale ja sie qrde nie ciesze! Bo co z tego, ze jest lipiec, jak ja siedzie w domu i sie cholernie nudze?! Co mi po tym, ze moge sobie wyrwac kartke z kalendarza z trzydziestka, a pod nia znajde prawie identyczna, ale z jedynka? Rownie dobrze moglaby dalej wisiec tamta. Ten miesiac zapewne bedzie uplywal baaaaardzo wolno... Bez mojej ukoffanej psiapsioly. A jak ona przyjedzie, to pewnie moim starszym sie przypomnie, ze sa wakacje, i ze trzeba gdzies jechac... Tak jak w zeszlym roku... Pojechalismy do Czestochowy... we wrzesniu... autobusem. Boze, to chyba byl jedem z najgorszych wyjazdow... Az mnie ciary przechodza, jak o tym mysle... :/  W tym roku miala takie ciekawe plany... Prysnely one wraz ze zblizajacymi sie wakacjami... :/  Mialysy z Nicol jechac do Rewala na kolonie. Mialam tam poznac Mariusza (oj, za dlugo by pisac, zeby wyjasniac...) Ale coz z tego, ze mialam? Marta w ostatniej chwili sie wycofala. Wiem, to nie jej wina. Nie mam jej tego za zle... Nawet nie mam, do kogo miec pretensji... Z reszta - tak jest zawsze, cos planuje, a tu nagle wszystko sie pierdoli.... :/  Nom, a skoro ona nie jechala, to ja tez juz stracilam ochote... Pocieszalo mnie tylko to, ze moglabym tam zapoznac sie z tym calym Mariuszem... Mimo wszystko - nie pojechalam. Teraz siedze jak kretynka calymi dniami przed kompem, nawet nie chce mi sie wychodzic... Nicol pojechala na inna kolonie, organizowana przez jej wujka. Chciala, zebym tez jechala, ale z tego, co slyszalam, jest to cos "a la szkola przetrwania", a takie kolonie jakos mnie nie ciekawia... Na wakacje jedzie sie, zeby odpoczac, a nie po to, zeby sie tam meczyc... No, w sumie, moze i by bylo fajnie, ale ostatecznie zrazilo mnie spanie pod namoitem... Dziesiecioosobowym... No comment. Ale dobra, nie rozczulam sie nad sba. Zawsze moge jechac do kuzynki... :/

Narka.

pacyfka16 : :