Komentarze: 1
O ja... ;) Dziesiaj znowu schize mialam... ;D
Oczywiscie dzien zaczelam od wyjazdo do Zasiek... Bleee :P Ale mimo wszystko, humor mialam dobry, bo... bo tak :P :)
Pozniej, zaraz po powrocie przebralam sie i polecialam na dwora ;) Humorek mialam na tyle dobry, ze nawet odpowiadalam dzieciom na ich 'czesc' :) A to mi raczej rzadko zdarza :P A pozniej z Marta znowu takiego dziwnego kopa mialysmy (hm, czyli to jednak nie jest zalezne od przesiadywania na parapecie w mojej klatce schodowej :P). Poszlysmy na miasto, oczywiscie kupilysmy sobie frytki i jaroszke (ja fryty, Marta jaroche). Nastepnie poszlysmy na te dziwne mury, co zrobili po to, zeby tam sobie niby spacerowac :P :) Po drodze mijalysmy bardzo ciekawy sklem, o nazwie 'Lumpex' ;P Marta zapomniala, ze na ulicy sa ludzie i sie wydarla na cale miasto:
- Chodz przez 'LUMPEX'!!!!!!!!!!
No to ja udajac, ze jej nie znam przeszlam na druga strone ulicy :P Ale ona tez przeszla... Nom, ale spox, dotarlysmy w koncu na te mury, wchodzimy na plac, na ktorym sie znajduja, a Marta znowu sie drze:
- SMIETNIKI!!!!!!!!
O kuuurde... ;) Ok, ja rozumiem, ze sie zdziwila, ze stoja tam laweczki i smietniki, bo ja tez ich wczesniej nie widzialam, ale mogla to wyrazic jakos dyskretniej :P :) Oczywiscie jej blyskotliwe odkrycie uslyszal jakis koles, no to ja wbieglam po schodkach na mury (nie bylo to latwe, bo mialam sandalki :P). Nicol wleciala za mna... :P Pozniej czytalysmy sobie wierszyki... Np.:
"Nie ma to, jak w letniej porze,
mozna wysrac sie na dworze.
Lekki wietrzyk w dupe dmucha,
a po jajach chodzi mucha!"
Zalosne. :P No ale coz, cieszmy sie - poetow mamy w Zarach :P ;) Szkoda, ze nie mialam markera przy sobie... Chociaz, tam i tak juz nie ma miejsca :P Ale na wszelki wypadek, bede teraz nosic przy sobie markera. :)
Ale ok, nie bede przynudzac. Trzymajcie sie ludki ;) Koffuniam Was. I Ciebie tez :* ;)